top of page

Dlaczego tak naprawdę robimy zdjęcia

  • Zdjęcie autora: Bartosz Mrówka
    Bartosz Mrówka
  • 27 paź
  • 1 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 28 paź

Robimy je wszyscy. Codziennie. Kiedy coś nas rozśmieszy, zachwyci, zaskoczy. Gdy chcemy coś zapamiętać - albo pokazać, że to widzieliśmy. Ale czy naprawdę pamiętamy?


Zastanów się - ile zdjęć masz w telefonie? Tysiąc? Dziesięć tysięcy? Ile z nich naprawdę pamiętasz? Które z nich są wspomnieniem, a które tylko plikiem?


Kiedyś każde zdjęcie wymagało chwili zatrzymania. Trzeba było kupić film, wybrać moment, nacisnąć spust. Potem czekać. I dopiero wtedy - dotknąć papieru, zobaczyć, co się udało, a co nie. Nie było filtrów. Nie dało się poprawić kadru. Ale każda klatka miała wagę. Każde zdjęcie istniało.


Dziś aparat nosimy w kieszeni. Możemy fotografować wszystko, więc fotografujemy wszystko. A potem… nic z tym nie robimy. Zdjęcia giną w przepływie danych, wśród powiadomień i wersji roboczych życia.


Czasem mam wrażenie, że przestaliśmy robić zdjęcia dla siebie. Robimy je dla innych. Żeby świat zobaczył, że byliśmy. A przecież fotografia miała być czymś odwrotnym - sposobem, by pamiętać, że coś naprawdę się wydarzyło.


Może właśnie dlatego tak tęsknimy za czymś namacalnym. Za zdjęciem, które można trzymać w dłoni, przekazać komuś, włożyć do albumu. Za obrazem, który nie znika po dwudziestu czterech godzinach.


Bo żadne AI nie wygeneruje piasku między palcami. Żaden algorytm nie przywróci ciepła dłoni, gdy pokazujesz komuś zdjęcie sprzed lat. Nie ma chmury, która zastąpi wspólne siedzenie przy stole i przeglądanie starych odbitek.


Więc może to jest odpowiedź, dlaczego tak naprawdę robimy zdjęcia.

Nie po to, żeby coś złapać.

Ale żeby coś ocalić.



ree

 
 
 

Komentarze


bottom of page